Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 281.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

I jak dzień długi, lubił się przedzierać
Przez las, w dumaniach pogrążony cały,
Bez celu, ścieżki nie racząc wybierać.
A za nim murzyn łuk nosił i strzały,
I milcząc, z nudów zdawał się umierać,
Tak mu wycieczki owe dokuczały;
Bo musiał gonić za pana rozpędem,
Który się dziwnym stał pod każdym względem.

Przed lada jamą wydrążoną w skale
Zsiadał, by drzeć się przez ciernie i głogi,
I wołać: „Sezam, otwórz się!” — zuchwale,
I wypatrywać tajemnicze drogi
Do Aladyna skarbów; wierząc stale,
Że trafi wreszcie w dobrej wróżki progi,
Ptakom i gadom przyglądał się bacznie;
I czekał rychło który mówić zacznie.

I to w tym wieku, gdy chluba narodu,
Młodzież współczesna oddawna urąga
Podobnym baśniom i wie już od rodu,
Że skarby wróżek nie warte szeląga;
Że koń skrzydlaty, godzien jej zachodu,
Jest ten, co stawkę w wyścigu osiąga;
Że siłą — wiedza, czas — złotem, a stary
Ideał, to wy, o srebrne talary!