Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 306.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jakto! znajomych kroków tak się lęka,
Jakby o niczem zgoła nie wiedziała?
O obłudnico! czyliż moja ręka
Czarno na białem ci nie napisała,
Że „serce moja ból śmiertelny nęka...
Że gdybyś tylko wieczorem zechciała...
Dzisiaj… nad stawem… łaskawem obliczem...”
I ty przychodzisz — i nie wiesz o niczem?

Pod wpływem chwili, choć bardzo dziecinny,
(Od Kalilbada młodszy rokiem przecie)
Byłem poważny tak, jak każdy inny,
Co kiedykolwiek rozprawiał na świecie
O wiecznym związku serc! Ona — niewinny
Wzrok opuściła, wstążki w palcach gniecie.
A gdy jej rączkę uściśnieniem pieszczę,
Jak błyskawica przebiegły ją dreszcze.

Wreszcie na ławie siedliśmy oboje.
„Seryo to bierzesz?” — pytałem z pośpiechem.
Pobladła, wzniosła jasne oczy swoje,
I „bardzo seryo!” — odrzekła z uśmiechem.
Więc dalej gadać!… dzieciaków, ot dwoje,
Słów my się naszych nie strzegli przed echem;
I chociaż mogłem (tak byliśmy sami),
Ust jej mojemi nie tknąłem ustami.