Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 337.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc kiedy wezyr słowy kwiecistemi
Wspomniał o dawnem księcia przyrzeczeniu,
Przed Kalilbada oczyma smutnemi,
Stanął Giulnary cień w lubem widzeniu...
Westchnął młodzieniec i wzrok wbił do ziemi,
I rozdrażniony, w gniewnem uniesieniu,
Odrzekł dość szorstko: „Allah wszechmogący;
Wy mnie zamęczyć chcecie!... jestem śpiący!”

Lecz noc mu żadnej nie podała rady.
Zrana więc kazał przynieść tuzin cały
Księżniczek, które wśród wielkiej parady,
Wymalowane olejno, wisiały
W galeryi dworskiej; lecz choć te z zasady
Wdzięcząc się, serce jego ująć chciały,
Przez słodkie minki i oczy i twarze,
Żadna nie była podobną Giulnarze.

„Bezduszne lalki! obłudne gadziny!” —
Zawołał książe — i pchnął je do kąta.
Tymczasem Hussejn składa odwiedziny
I z nowym planem dowcipnie się krząta.
Na nic olejne wasze mazaniny!
Pokost ten głupcom niech głowę zaprząta.
Tu jest rzecz inna! — ogień malowany
Nie stopi lodu — i nie zada rany.