Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 357.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pobladło nagle słońce Trebizondu
I Badrul-Budur, z uroczą Aminą...
A żadna z dam tych wyższego poglądu,
Nie będzie dzisiaj na balu z rodziną!
Tegoby tylko brakło?... Bez przesądu,
Czy można z jakąś wdawać się dziewczyną?...
Nie! — jedną, jaka pozostała drogą —
Jest list francuski, że... przybyć nie mogą.

Kiedy Hussejna doszły takie wieści,
„No! — rzekł — straciłem porządne faktorie!
Lecz wiem, że książe odda mi w czterdzieści...
Więc przyrządziłem nakrycie wieczorne
W małym salonie; dwoje się tam zmieści!
Książe Perefis, panisko wyborne,
Moją „ciemnością” — niech mi to wybaczy —
Dziś przy wieczerzy obywać się raczy!”.

Późną już nocą, kiedy tłumów gwary
Szumiały w mieście echy dalekiemi,
Spoczęła postać uroczej Giulnary,
W miejscu, gdzie niegdyś upadła na ziemi
W łzach i rozpaczy... i znów księżyc stary
Komnatę zalał blaskami srebrnemi...
A książe tulił gorącem objęciem
Tę, co mu była znów „wieszczek dziecięciem”.