Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye w nowym układzie II Hellenica 014.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I orzeł zeusowy nad głową się waży,
I otacza go grecki błękit i pogoda.
Timaeus kroczył blady, obuty w koturny,
Niosąc z dzieł swych tragicznych popiołów dwie urny;
A gałąź cyprysowa, owinięta kołem,
Zdawała się ze zgrozy wstawać mu nad czołem...
Milczał; jeśli wychodząc nie rzucał przekleństwa
Na miasto obłąkane i pełne szaleństwa,
To jedynie dlatego by ziemia pobladła,
Nim on przestąpi bramę, w przepaść nie zapadła.
Dajmon zamykał pochód i wybuchem śmiechu
Żegnał Ateny, pieśń swą przekazując echu...
I zaraz też podgórza dzieliły się wiernie
Spadkiem poety, rapsod skandując misternie,
Coraz to przeźroczyściej, coraz ciszej... ciszej...
Tak, że ostatnie dźwięki Zeus ledwo słyszy. —

Plato odetchnął. Odtąd poezya zdradziecka
Umysłów wytrzeźwionych oczadzać nie będzie,
I żadna już od pieśni nie zadrży pierś grecka...
Ostatnią lirę, w kącie rzuconą na śmiecie,
Po jakimi zapomnianym włóczędze — poecie,
Strzaskano, jak bezbożne, przeklęte narzędzie.
Pierzchły już bezcielesne, urojone mary,
Których nikt nie przykroi do rozsądnej miary...
Odtąd mieszkańcy miasta, stojąc na swych progach,
O tem, co rzeczywiste, radzić będą zimnie,