Niewolnic z Tyru przedziwną robotę,
Zwolna odwija...
Cisza, jak w świątyni,
Zalega brzegi... tylko gdzieś z daleka
Konają resztki jakichś szmerów gniewnych,
Jak echa burzy. — Jowisz sądy czyni...
A niech śmiertelny pomsty nie docieka!...
Z ostatnich węzłów pas Klaudyi rozwity
Zadrżał od wiatru, czy od bicia łona...
A w chwilę potem żeglarka wzruszona,
Promiennym wzrokiem wpatrzona w błękity,
Szepcząc: »O bogi!... spełnijcie przysięgę!...«
Rzuciła w morze lazurową wstęgę,
Widną na falach, jako mleczna droga,
Od pokrzywdzonej — do sędziego Boga.
Okrzyk namiętny podniósł się z okrętu.
To głos Scypiona... buchnęły płomieniem
Piersi młodzieńcze... wyciągnął ramiona.
I — jednem falę zmierzywszy spojrzeniem,
Jak stał, tak skoczył, i znikł wśród odmętu.
Morze! Dzień Zamy bliski!... Strzeż Scypiona!...
Tłum zawrzał głucho, wstrząsany koleją
Dreszczami zgrozy i cudu nadzieją...