Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye w nowym układzie II Hellenica 126.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

A ta noc klęski, łun pełna, bez cienia,
Wydała mu się od ognia gorętsza,
Od lwa potężniej za piersi szarpiąca,
I taka tęskna, i taka bez końca,
Że padł na łoże zmęczony, omdlały
I czuł, jak w mroku oczy mu pałały.

Wtem gwar się rozległ u wnijścia, i nagle
Purpurowego namiotu zasłona
Wzdęła cię, niby wichrem parte żagle...
A legionisty żelazne ramiona
Wepchnęły w ogniach schwyconą Kartagi
Brankę, co jako srebrna nocy strzała,
Którą z błękitów księżyc ciska ziemi,
Błysnęła w cieniach, rąbkami białemi
Kryjąc panieńskie wdzięki swego ciała,
Tak, jak się w listki kryje pączek nagi...

— »Boski Scypionie!« — rzekł pretor — »W zdobyczy
Nie wziąłeś części ni w srebrze ni w złocie;
Niechże ten kwiatek ponętny, dziewiczy,
Rozpędza nudy w samotnym namiocie...
Piękna! patrz tylko!... — I dziki atleta
Z ramion jej szatę pochwycił przemocą...
— Scypion, jak gdyby w tem białem zjawieniu
Poznał niejasnych marzeń swych osnowę
I mógł je wreszcie nazwać po imieniu,