Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye w nowym układzie II Hellenica 186.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I tam cię także nie widziano, pani,
Gdzie duchy krzyczą językiem płomieni...
Zdala ty byłaś od owej otchłani,
Co się jak czasza rubinów czerwieni
Męki swej wnętrzem, a z wierzchu jest czarna
I cicha, wielka kostnica cmentarna.

Tyś się przelękła żałobnych tych borów
Gdzie drzewo cierpi gwałt, a gałęź woła...
Tych pomieszanych duchowych kolorów,
Pół potępieńca, a pół archanioła,
Którego Bóg sam w tej kaźni zostawić
Musi, bo przekląć nie może, ni zbawić.

Twych bławatkowych oczu jasność cicha
Nie zeszła gwiazdą w prastarej tej nocy,
Gdzie ciemność bierze kształt, i smętnie wzdycha
Po drogach błądząc, kędy bez pomocy
Konającego szept słychać i głosy,
Od których cierpnie kość i wstają włosy.

Jak wszedł do piekła, tak wyszedł bez ciebie,
Wielki ów piewca jęków, i wieszcz zgrzytów.
A tyś lilią kwieciła na niebie,
I stałaś w modrej jasności błękitów,
Niedosiężona tchem czarnej otchłani...
............
Nie, ja cię wielbić nie mogę dziś, pani!