— A kartki do magistratu nie zgub. Panu burmistrzowi ją oddasz, albo panu sekretarzowi, wszystko jedno. Dadzą ci tam „rozpiskę,” papiery twoje już poszły. Nie szlę cię z partyą, boś się sprawowała dobrze. No, i ta noga zresztą... Jakże? boli jeszcze?
— Iii... niebardzo, proszę wielmożnego — odpowiedziała dziewczyna.
Noga wprawdzie bolała ją tak, jakby kto świecami piekł, ale nie wiedziała, czy jéj to powiedziéć wypada.
— No, kiedy tak, to ruszajże z Bogiem! — dorzucił pan radca łaskawie i cofnął z okienka głowę.
Dziewczyna przysiadła na ziemi; wyjęła z zawiniątka starą chuścinę, w któréj rogu zawiązana była owa kartka do magistratu, i wsunęła ją głęboko w zanadrze, odsłaniając pierś drobną, szczupłą, i grubą niedobieloną koszulę.
Podniosła się potém, spojrzała z niepokojem na słońce, jakby miarkując, ile jéj czasu do wieczora zostało, i zaczęła przed siebie iść, zwolna zrazu, potém coraz szybciéj, w miarę jak nogi jéj, nawykłe do powolnych i ograniczonych ruchów, prostowały się i odzyskiwały sprężystość na swobodnéj przestrzeni.
Odzienie jéj było nędzne. Jakaś wyblakła, nieokreślonéj barwy, wystrzępiona miejscami u dołu spódnica zwieszała się z jéj wązkich bioder; fartuch miał po sobie różnobarwne łatki; szczupłe jéj ręce gubiły się w rękawach zbyt wielkiego na nią, mocno wyszarzanego kaftana; bose nogi, z których jedna przewiązaną była powyżéj kostki grubą płócienną szmatką, tkwiły w nizkich ciżmach; wielka wreszcie owa chustka
Strona:PL Maria Konopnicka - Cztery nowele.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.