Strona:PL Maria Konopnicka - Cztery nowele.djvu/205

Ta strona została skorygowana.

Aber jak tak, to ja nie mogę dać tyle. Jak tak, to ja dam dziesięć groszy za każdy dzień i kartofli na obiad. So! so! I żeby sobie nocleg sama szukala, a plachta i motyk mnie na każdy wieczór oddawać do ręki.
Hanka otarła oczy.
— Niechże będzie dziesięć. Bóg wam zapłać i za to. Każcie ino dać motykę.
— Aber na co zara motyke? Das wäre je kein Rechnung. Do wieczora redlinę przekopie, a musialby kartofle dać...
Hanka machnęła rezolutnie ręką.
— A niech je ta i kartofle! Będę kopała i tak, bez obiadu.
— Das ist was anders! Das ist richtig! — kiwnął głową Niemiec i kazał iść za sobą dziewczynie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .