Walera, wesoła towarzyszka Calika, amatorka spódnic z wszywkami i pończoch w paski, które po długich poszukiwaniach i licznych przygodach udało się wreszcie odebrać pani kasyerowéj, w stanie pozostawiającym coś nie coś do życzenia.
Hanka tylko co przebyła silny paroksyzm febry i, leżąc nawznak w gorączce, szklistemi oczyma wodziła po brudnym pułapie. Brudnego pułapu nie widziała wszakże, tylko napełniony niebieskawym dymem tytuniowym pokój kancelaryjny, w którym ją Fedorenko przed wielmożnym sekretarzem trzy dni temu stawił. Pokój ten pusty i mroczny majaczył teraz przed dziewczyną, jak otchłań bezdenna, z głębi któréj czerwone źrenice pana sekretarza gorzały ku niéj, niby dwie latarnie. Przewróciła się na bok, nie mogąc znieść ich widoku, i przymknęła oczy. Wtedy w uszach jéj zaczęły skrzypiéć i zgrzytać wiatrakowe śmigi, a w ich pisku słyszała wyraźnie świszczące szepty: Czego się zrywasz, głupia... głupia... głupia...
Szepty te zmieniły się po chwili w jakiś jęk przeciągły, który, nie wiedziała, czy szedł z ziemi, czy z nieba, czy z jéj własnéj piersi; potém zahuczał gdzieś dzwon i huczał, huczał, aż w huku tym zabrzmiał rozkaz pana sekretarza: Na trzy dnia w komorku, a potém do mnie, do prania... Won! — Zerwała się i siadła. U drzwi słychać było krzyki, płacz i szamotanie. Zacisnęła zęby i pięście. Zdawało jéj się, że to ją ciągną już do tego prania, i że się ona bronić musi, musi...
Nagle rygiel odskoczył, a wepchnięta do izdebki Walera znowu się z wrzaskiem do drzwi rzuciła, lżąc strażników na czém świat stoi, dopóki kłódka nie zo-
Strona:PL Maria Konopnicka - Cztery nowele.djvu/221
Ta strona została skorygowana.