Strona:PL Maria Konopnicka - Cztery nowele.djvu/315

Ta strona została skorygowana.

karabinów, idyotycznie tępe lub wykrzywione cynicznie. Tak, byli to ci sami nędznicy.
Tylko że teraz na tych twarzach odbił się szczególny wyraz. Idyotyczna tępość ustąpiła płaczliwemu przestrachowi, a cynizm — zaciętości ponuréj.
Paru zaledwie z zakutych miało spokój i powagę na twarzy. Wyszli oni pierwsi, krokiem pewnym, równym, bledsi tylko nieco, niż kiedy ich tu przypędzono.
Oficer wydał rozkaz i zaczęto aresztantów ustawiać w kolumnę.
Podniósł się wtedy płacz i lament wpośród tych, co tu przyszli, aby pędzonych pożegnać i opatrzyć czém kto mógł na drogę.
Najbliżéj kobiet podszedł obdarty nędzarz z pijacką twarzą i zamglonym wzrokiem. Wyłysiała jego głowa, nad któréj uszami tylko sterczały kępki spłowiałych włosów, trzęsła się na długiéj, cienkiéj szyi; nogi pod nim drżały, a jakieś wewnętrzne łkania wstrząsały mu piersi, okryte brudną i porozrywaną koszulą. Trzymał on za ręce dwie wychudzone i bose dziewczynki, których jasne dziecięce oczy patrzyły dokoła z dziwem i ze strachem.
Przenikliwy krzyk wybiegł z gromadki kobiet na widok tych dzieci. Był to krzyk Michalakowéj, która nawpół oszalała rzuciła się do nich, a kiedy ją żołnierz odepchnął, na ziemię padła i nieludzkim wybuchnęła rykiem.
— Mama... mama... — odezwały się cienkie głosy dziewczątek. — Czy mama znów odchodzi?
Nędzny pijak silniéj jeszcze trząść się zaczął, a po jego nieogolonéj twarzy toczyły się łzy grube i ginęły w szczeciniastéj brodzie.