Strona:PL Maria Konopnicka - Cztery nowele.djvu/82

Ta strona została skorygowana.

— Co to wziął? zkąd ja miał ją wziąć? od szabasu u mnie została.
— Oj! oj! żeby ja taką wódkę na szabas pijał, dopieroby to ja majufes śpiewał! to mi wódka! choroba z tym szynkarzem z Maika! szczerą wodę daje.
— Nu, na rozgrzewkę! — rzekł Mowsza, nalewając drugą lampkę.
Szymek rękę po nią wyciągnął.
— Albo nie? — rzekł. — Bodaj z piekła nie wyjrzał ten po psie miemiec, co nas tu na rzece jak raki zimuje. Pan pisarz, wielka figura! inoby sobie na organkach grał, a fartuchy babom przysiadał, a ty, chłopie chamie, waruj, jak pies na łańcuchu! ani zjedzenia, ani wyspania, ani nijakiéj wygody. Dawaj jeszcze, żydzie, téj pejsówki!
— Pijta na zdrowie! — rzekł Mowsza.
— Oj! oj! na zdrowie!... a tu człowiek nie wie, co go za bieda czeka. Miałem ci ja chałupę; ino że to nie była chałupa sama po sobie, ale była izba; miałem i roli trzy pręty, ano byłem gospodarzem i juści; komornego nie odrabiałem, na zarobek nie chodziłem. Co miałem chodzić, kiej był grunt... aż tu dyabli perki wzięli, rób co chcesz! Ni ja chleba, ni ja soli, ni ja okrasy. Wziąłem krowę za rogi, taj sprzedałem... Dopóki było, to się jadło. Aż tu się miemiec do wsi przyplątał, i na flisa ludzi zmawiał, i zadatek na rękę dawał. Hej! hej! myślę ja sobie, wziąć nie wziąć? Gruntu nie było czém obsiać, ni czém zaorać; w karczmie téż tam człek trochę krzyw był, tak i wziąłem! Wciorności nadali!
— Pijta, pijta — mówił, nalewając wódkę, Mowsza, — w gardle wam już zaschło... na frasunek.