Pani jednak nie chciała Niemca.
— A ja wiem! — krzyknęła nagle cienkim głoskiem Kasia Balcerówna. — To była Wanda!
— A ja też wiem! — jeszcze cieniej zapiszczała Zosia Kowalczanka.
I nuż jedna przed drugą wyciągać:
Wanda leży w naszej ziemi,
Co nie chciała Niemca...
Pokiwał na to Koszałek-Opałek głową i rzekł z uśmiechem:
— A nie chciała!... Wiem! Znam!... Toć ta cała pieśń w naszych księgach stoi. Toć my od najdawniejszych czasów uczym jej małą wiejską dziatwę! Jakże!... Ja sam już ze sto dzieci jej nauczyłem. A was któż zuczył?
— A my nie wiemy.
— No, to pewno ja! Drugi raz to się zdaje, że tak w powietrzu cości gada, albo śpiewa.
— Prawda! — przywtórzyli chłopcy z powagą.
— No, to widzicie, Krasnoludki tak gadają i śpiewają! Tylo że maluśkie, to ich nie widać, jak się tam pokryją we zboża, albo w trawy na łąkach, albo między te listeczki w gaju, albo pod te kamyczki polne.
Ano dobrze!... Jak też pani Niemca nie chciała, tak się zrobiła wojna. Zaraz zaczęły na ten kraj lecieć kruki, wrony, zaraz zaczęły wilki wyć, zaraz się niebo czarnemi chmurami oblokło.
My też zaczęli głodu przymierać, bo i chleb i sery, wszystko szło dla tych wojaków, co się z Niemcami bili. Wymizerował się kraj cały, wymizerowały się i Bożęta z nim razem. Aż jak się też naszej pani ser-