ce ścisło, że wojna o nią cały naród trapi, tak zaraz w rzekę skoczyła, we Wisłę, i zaraz się utopiła. Tak dopieroż Niemce poszły precz, a u nas pokój nastał.
Ale że się czasy tak przez tę wojnę popsuły, że to na nic! Już brat bratu na zdradzie stał, już mocny tego słabszego krzywdził, już chciwiec — sierocy zagon przyorywał do swojego pola. A jako tam, gdzie krzywda i łzy sierot, szczęścia być nie może, nastały złe pany w tym kraju, co się nazywały Popiele.
— Laboga! — zapiszczała Kasia — Popiele?
— Czegoż wrzeszczysz? — ofuknął ją Stach Szafarczyk. — Cóż to za dziwota? Przecież to te Popiele, co jednego myszy zjadły!
— Przecie — przywtórzył z wielką powagą Józik Srokacz.
Ale Koszałek-Opałek, puściwszy dymek z fajki, tak dalej prawił:
— Różnie to tam powiadają o tych myszach, tak i tak. Dawne to czasy, i dziś nikt nie dojdzie już jak było. Ale że w naszych księgach stoi, że to nie myszy były, tylko właśnie Bożęta, które się w mysie kożuszki przybrawszy, iż zima była tęga, a widząc, jako ten Popiel ze wszystkiem źle panował, hurmem się z mysich nor na niego rzuciły, i tak go poturbowały, że to na śmierć.
Tak stoi w naszych księgach. Czy to prawda, czy