takie, że aż okrągłe. Myślał, że to purchawka i trąciwszy nogą, minął. Ale choć łapeć drwala mało co go tknął, wywrócił się uczony Koszałek-Opałek i razem z szyszką potoczył gdzieś w dołek. Szczęście jeszcze, że kałamarz był tęgo przytkany i mocny.
Zatrzymawszy się w dołku, uczony kronikarz siadł, pomacał potłuczone żebra, a widząc, iż są całe, skrzywił się i splunął.
— Tfu! i z przypadkiem takim! Cham przebrzydły! A ja się z tym prostakiem w rozmowę chciałem wdawać! Otóżbym się wybrał! Inaczej się do tego wziąć trzeba.
Tu zaczął po długim nosie palcem trzeć i myśleć. Naraz uderzył się w czoło i rzekł:
— Jakoż mam wiedzieć, czy wiosna przyszła, czy nie przyszła, kiedym jej drogi przez świat nie przemierzył!
I zaraz pilnie oglądać się zaczął, z czego-by sobie kulę ziemską mógł uczynić i drogę wiosny na niej przemierzyć.
Znagła spojrzy w bok, aż tu idzie jeż ścieżyną: kolce nastawił, pyszczek wysunął, niesie jabłko. Ucieszył się bardzo Koszałek-Opałek i grzecznie jeża powitawszy, o to jabłko prosił. Jeż się zląkł, co za mały człowieczek taki, a że sumienie miał nieczyste, bo to jabłko jednej gospodyni we wsi porwał nocą i do swojej jamki niósł, więc coprędzej uciekał, a zwinąwszy się w kłębek, jak piłka z górki się stoczył.
— Stój! stój! czekaj! — krzyczy za nim Koszałek-Opałek. — Ja tylko drogę wiosny na tem jabłku przemierzę, i zaraz ci je oddam.
Ale jeż we mgle gęstej już zniknął.
Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/057
Ta strona została uwierzytelniona.