Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/074

Ta strona została uwierzytelniona.


Z


III.

Zmierzch już zapadał, kiedy Podziomek, na kraju Groty stanąwszy, odsapnął, i po stronach rozglądać się zaczął.
Na lewo okolica była pusta, dzika.
Bór tam czarny stał, po sosnach krakały wrony, w kotlinach bieliły się jeszcze niestopione śniegi, mokre igliwie wyściełało brunatnym pokładem ziemię, a od ciemnej ściany głucho szumiących drzew bił dech wilgotny, przejmujący, ostry.
— Brrr! Zima! — mruknął Podziomek i spojrzał na prawo.
Na prawo rozciągała się ku rzece wesoła dolina, po której z brzękiem leciały z gór potoki, a kępki traw świeżych gwałtem wyrywały się z pod ziemi do światła. Nad doliną ugasała zorza.