Oj, pusto już w komorze,
Oj, głodno i w oborze, hej!...
Rozległo się echo jękiem szerokim het, precz, po cichym lesie, a kobieta znów śpiewać zaczęła:
Na stole próżna miska,
Oj, piszczą jeść dzieciska!
Po łąkach kwitnie kwiecie,
A bieda ludzi gniecie!... hej!
I znów się rozległo echo w leśnej głuszy, a uboga zbieraczka lebiody śpiewała dalej:
Oj, w rosach słonko wstało,
Oj, we łzach mnie widziało,
Oj, w rosach dojdzie zorzy,
Oj, we łzach mnie położy! hej!...
Słuchał tego śpiewania Podziomek, a litość wzbierała w jego poczciwem sercu. Przypomniał sobie ową wiosnę spędzoną niegdyś na wsi, gdy chleba i mąki po chatach ubogich brakło, gdy matki zielskiem dzieci swe żywić musiały, gdy dobytek marniał bez paszy, a kto z otręb podpłomyk miał, ten się za szczęśliwego liczył. Więc kiedy echo pieśni też ucichło, westchnął i rzekł:
— Teraz wiem, że wiosna jest! Ptaki śpiewają, kwiat zakwita, a głodni ludzie płaczą.
A wtem przypomniał sobie, iż śmieci w Grocie Kryształowej zebrane zamieniają się na ziemi w pieniądze, i zcicha podszedłszy w to miejsce, gdzie kobiecina lebiodę zbierała, wywrócił obie kieszenie i pilnie je wytrząsać zaczął. Przytaiło się istotnie w nich nieco prochów, z których gdy na ziemię padły, blask żywy się rozszedł.