Otworzył na to Skrobek gębę szeroko i pyta:
— To wy ze ziemi? Jak te ślepe krety? Loboga!...
A król:
— Z ziemi wszystko idzie: i małe i wielkie siły. Każdemu ziemia tyle mocy da, ile jej w siebie wziąć może!
— I cóż wy tam robita? — rzecze chłop.
A Krasnoludki chórem:
— Liczym ziarna piasku,
Liczym krople w zdroju,
Krople rosy w trawie,
Krople potu w znoju!
Liczym kwiaty w łąkach,
Liczym liście w borze,
Zapisujem pięknie
Na brzozowej korze!
— Tfu! — splunie na to Skrobek. — Rejment muchów i z gadaniem takiem! A co ja z tego rozumiem? Niechże tam już królisko każe tej swojej czeladzi cicho siedzieć, bo tylko człowiekowi mąt w głowie tem śpiewaniem robią, a ja, jak mam jechać, to pojadę, żebym jeno wiedział, gdzie i za co?
Tu zebrał lejce w garść i na szkapę cmoknął, gotując się przy wozie iść, gdyż na niego miejsca już nie stało!
— Jedź w spokoju, dobry człowieku — rzekł król, i berłem skinie. — Nagrodzim tobie według pracy twojej, nie będzie ci krzywdy.
— Niechże ta! — odezwie się Skrobek. — Zdawam się na królewskie słowo! Dokądże zajedziem?