— Prędko przy pracy przemija dzień,
A wiek i życie — to tylko cień.
I cicho, cichuchno, biało, bieluchno, znikała mateńka, jak promień miesięczny; a sierota budziła się z westchnieniem i chwytała pracy. Pracowała, jak mogła i wedle sił swoich, za ten kąt na cudzym zapiecku, za tę garść słomy, na której sypiała, za tę łyżkę strawy, którą się pożywiła, za tę zgrzebną koszulinę, która jej grzbiet kryła. Kolebała zimą dziecko, nosiła chróst z boru, ze studni wodę, latem gąski pasała.
Nazywali ją też ludzie ze wsi: Marysią gęsiarką, albo Marysią sierotką.
Nazywali ją tak rok, nazywali dwa, aż zupełnie zapomnieli, że się ta dziewuszka Kukulanką nazywa i że jest córką Kukuliny, owej to litościwej kobiety, co Podziomka chciała od bicia bronić, kiedy podrzutkiem u baby złej był.
Ona sama, gdy ją kto zapytał: Jak się zowiesz, dziewczę? — odpowiadała:
— Marysia sierotka.
Łączka, na której pasała gęsi Marysia sierotka, leżała pod lasem, dość daleko za wsią, zwaną od dawien dawna „Głodową Wólką”, iż tam ziemie chude były, mało chleba dawały, a ludzie częściej głodni, niźli syci byli.