piosenki tak mu do serca trafiały, że niech tylko zasłyszy śpiewanie sieroty, wnet rzuca robotę, na dwóch łapkach staje, łebkiem kręci, wąsikami rusza i poświstuje sobie zcicha, jakoby do wtóru.
Znała i Marysia chomika tego, a widząc, iż piosnek jej rad słucha, śpiewała i dla niego także, iżby go ucieszyć. Bo mówiła sobie:
— Zwierzątko to samo jest widać, jako i ja, na świecie, i pewno mu smutno bywa nieraz. Niechże się choć tem śpiewaniem ucieszy.
I nuż conajcieniej wyciągać:
...Przywędrował niedźwiedź kudłaty
Do wilczycy z piwem we swaty,
Tej jesieni wilk się żeni,
Jadą goście zaproszeni
Do lasu!
A iżby chomik wiedział, że dla niego śpiewa, uśmiechała się ku niemu mile, a on precz na dwóch łapkach stał, wąsikami strzygł, łebkiem kręcił i poświstywał zcicha.
Chciała Marysia bliższą znajomość z nim zabrać, ale tak był dziki, że niech się tylko dziewczynina ku niemu ruszy, a on zaraz bęc na wszystkie cztery łapki, i ani go okiem! Tylko się te trawy, te kłosy zaruszają za nim, właśnie jak bieżąca woda, gdy w nią kamyk cisnąć.
Poniechała go tedy dla jego dzikości.
Co do Gasia, to i on widywał niekiedy chomika. Ale mówił sobie tak:
— Co będę się jeszcze za lada świstunem uganiał, co stoi na dwóch łapach i udaje psa, gdy służy? Ko-