Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.


K



VII.

Ktoby onego ranka o świcie pod lasem się był znalazł, miałby tam ucieszny widok.
Oto mały człowieczek w czerwonym kapturze dziwne szprynce wyprawiał po przylegających do lasu tego błotach z kępy na kępę skacząc, szuwaru się ostrego chwytając, między trawą, jak pływak nurkując, to znów zapadając głęboko w grzęzkie, mchem porosłe mokradła.
Nie kto inszy to był, tylko nasz znajomy Podziomek. Lecz jakże zmieniony srodze! Z dawnej, okazałej tuszy tyle na nim tłuszczu zostało, co na komarze sadła. Luźna opończa wisiała mu na grzbiecie, jakby pożyczona, chude nogi tkwiły, jak patyki, w spadających co chwila papuciach, ogromna głowa chwiała się na zbyt cienkiej szyi, a wychudzone jak piszczałki ręce ledwie