— A król? Gdzie my tu króla naszego pomieścim?
— A toćże słonko większy król, a nie gardzi tą biedą moją i codzień się w chacie mojej złoci...
Wnet Pietrzyk, który był ogromnie wesoły, a złe i dobre z równą zawsze otuchą przyjmował, zaczął skakać koło wozu, przyśpiewując ochoczo:
Pod stopami ziemi grudka,
A nad głową skrawek nieba —
Dla małego Krasnoludka,
Czegóż, bracia, więcej trzeba?
Zakrzyknęli na to insi, żeby cicho był, bo nie jest pora na żarty i coraz większy gwar nieukontentowanych głosów powstawał. A wtem gwiazda jutrzenna zapaliła się na wschodzie modrym, bardzo świetnym ogniem i świat obrzasł.
Podniósł tedy ku niej oczy i ręce Król Błystek i rzekł:
— Błogosławiony zakątek, w którym mieszka ubóstwo i praca, albowiem nad nim stoją gwiazdy boże!
I skinął berłem a tak i uciszyła się drużyna jego.