Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.


N


III.

Nie było chyba na świecie rozkoszniejszego ustronia, jako to, które Król Błystek, podziemnemi norami dokoła chatynkę Skrobka obszedłszy, na siedzibę swą letnią, nieopodal wybrał. Pełen zielonego zmierzchu i świeżości od wielkich liści łopianu, który tu się lasem prawie rozrastał, leżał ten zakąt uroczy między owym zapuszczonym, wiśniowym, w kwiecie stojącym sadem, a modrą, wijącą się wśród łąk nizkich strugą.
Do sadu przytykała z jednej strony lepianka ubogiego Skrobka, a z drugiej mały kawałek ugoru, na którym bujały żółte dziewanny i puszyste cykorye, wśród mietlic tak gęstych, że całe to, odłogiem już oddawna leżące pólko, wydawało się zdaleka srebrzyste i złote.
Ale na wązkiej miedzy, która je od olszyny dzieliła, rosły tu i owdzie krzaki głogu, osypanego różowem, delikatnem kwieciem. Ile słowików śpiewało tu co noc, ile ich się odzywało z olszyny, tegoby nikt nie zliczył.