snoludkom swoim zgrzebłem pięknie po nocach czesać, rosą jej sierć wycierać, kopyta komarzem sadłem smarować, grzywę pleść i rozczesywać, trawy jej co najmiększe do żłobu nosić, za drabkę koniczynę po przydróżkach rosnącą zakładać, zdrojową wodą poić, suche igliwie i mech podścielać, od much i bąków oganiać, a pięknych chodów uczyć.
Dziwili się ludzie, co tę szkapę dawniej znali, jaka to się z nią stała odmiana.
— Chybaście ją, Skrobku, na inszą zamieniali i grube pieniądze do tamtej dopłacili?
Tak go ten i ów zagadywał.
Ale Skrobek uśmiechał się tylko, bo od dziada pradziada to słyszał, że gdzie Krasnoludki w blizkości się trzymają, tam koń w stajni jak kluska, że i woda spłynie po nim, a nie zmacza: taki tłusty!
I wózek też teraz w lepszym porządku był. Nieraz noc cicha, ciemna, a w podwórku Skrobkowem i jasno i gwarno. Tu Modraczek koła myje, tu Słomiaczek półkoszek naprawia, tu Krężołek osie smaruje, tu Żagiewka ogień pali i na kowadle własnem nową luśnię kuje. Fabryka tak idzie, że to jak we dworze!
A kiedy tak nocą drużyna królewska pracowała pilnie, stary król sam we własnej osobie rankiem do boru szedł, żeby na chłopięta Skrobkowe mieć oko, kiedy po chróst pójdą.
Stał bór gęsty, głuchy, tylko po nim górny wiatr szumiał zcicha, czarnemi sosnami ruszał, wielkie jakieś, mocne słowa gadał.
Naraz wbiegały drożyną w ten zmierzch i chłód jakby dwa promyki słoneczne: to Kubuś i Wojtuś, z rozrzuconemi włoskami jasnemi, w koszulinach lnianych, krajką przepasani i boso. Wbiegały chłopięta ze śmie-
Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.