Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

Podniosła głowę i szeptała zcicha:
— Jezu! A gdzież to ja zaszła?
A wtem poszedł powietrzem huk jakby stu gromów i rozległ się chór świerkowego boru, który na czarnych harfach pieśń potężną grając, tak śpiewał:
— ...Straszna i potężna jest królowa Tatra. Wysoko nad ziemią wzniesiona jej głowa! Korona lodów na skroni, śniegów zasłona spływa po jej szyi, mgły sinej szata postać jej odziewa. Jej oczy posępne i mściwe rzucają błyskawice, jej głos jest hukiem potoków i grzmotów burzy. Jej gniew zapala pioruny i łamie bory, jej łoże z chmur czarnych usłane, snu nie udziela nikomu, jej stopy gniotą kwiat każdy i każdą trawkę... jej serce kamienne nie wzrusza się nigdy i niczem. Straszna i potężna jest królowa Tatra!
Zadrżała Marysia, chóru tego słuchając, który gdy umilkł, biły echa po przepaściach, jako nawałnica, staczając się coraz niżej i niżej, a grożąc dolinom cichym.
Lecz zaledwie echa te umilkły, ozwał się drugi chór, na lutniach srebrnych pieśń swą grając.
Chór ten śpiewał:
— Dobra i litościwa jest królowa Tatra! Ona mgły cienkie przędzie, nagość gór odziewa, wianki z kosodrzewiny wije, na czoła im kładzie. Ona śniegi martwe w jasne potoki zamienia, pola i niziny wodą zdrojową poi, aby wydały plon chleba. Ona orłom siwym uchronę w domu swym daje, a pisklęta ich bezpióre w gniazdach wysokich kolebie. Ona w komorach swych chowa kozicę śmigłą i zakrywa ją przed postrzałem łowca... Ona okiem słodkiem w doliny patrzy, kwiat w nich tchnieniem najświeższem od skwarów broni... Ona tka z aksamitnych mchów cudne makaty i wyściela niemi przepaście tajemne. Ona wyżywia lud ubogi, co pól