Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

Byłby może i wprost do gardła mu skoczył, ale ubogi chomik zaraz po pierwszych słowach Sadełka w trawę na łapy padł i prędko ku norce swojej dreptać począł[1], ogromnie wystraszony, iż tak słusznego zwierza na siebie uraził.
Nie gonił go Sadełko narazie, bo co tylko był gołębia zdusił i czuł się sytym, schrustawszy go do ostatniej kostki; pogroził tylko w stronę chwiejącej się za śladami uciekającego chomika trawy.
— Czekaj!... Jeszcze my się spotkamy z sobą, jak będę kiedy naczczo!... Jeszcze ja się z tobą porachuję, ty wścibski!...
I poszedł w las, kipiąc złością i parskając srodze.






  1. Przypis własny Wikiźródeł Brak części tekstu; treść (zaznaczoną kolorem szarym) uzupełniono na podstawie wydania Urzędu Oświaty i Spraw Szkolnych, Jerozolima 1943 r. CBN Polona.