Ta strona została uwierzytelniona.
Jałmużna Półpanka.
I.
Koszałek-Opałek, który od owej przygody z Marysinemi gąskami, kątem u Sadełka mieszkał, dziwił się niepomiernie dnia tego, że gospodarz tak długo nie wraca. Zazwyczaj wymykał się lis z jamy pod wieczór, a przychodził rano; z tą wszelako różnicą, iż przy wyjściu przeciskał się wązkim podziemnym gankiem, który prowadził wprost ku wsi, wracał zaś obszernem wejściem od strony lasu, tak bywał objedzony i gruby, poczem rzucał się na legowisko i chrapał aż do zmierzchu dzień cały.
Zastanawiały Koszałka-Opałka te nocne wycieczki gospodarza, ale jako przyjęty w gościnę, nie pytał o nic.
Aż raz, sam Sadełko przemówił do niego w te słowa: