Wystroił się owczarek w nową kapotę, buty sadłem wysmarował, wstążeczkę u koszuli zawiązał — idzie.
Ciężko mu było wejść, ale jak się dobrze przygiął, tak i wszedł.
Dopieroż się zadziwił!
Myślał, że w takiej mysiej norze, to będzie i ciasno i brudno, a tam wszystko od złota aż lśni. Tu muzyka przygrywa, tu panna młoda w pierwszą parę idzie, tu stół zastawiony choć na sto osób, tylko się pieczenie smakowite z tego jagniątka kurzą.
Najadł się owczarek do syta, wytańcował, ile chciał, jeszcze mu i na drogę muzyka grała. To jak wyszedł na ziemię, tak tylko precz śpiewał a śpiewał, a to wesele wspominał, póki tylko żył!
— Laboga!... — wrzasną znów pastuszki, wytrzeszczywszy na Koszałka-Opałka oczy. A ów głową kiwa i rzecze:
— Tak! tak! Krasnoludki, choć małe, mocne są i dużo rzeczy wiedzą.