Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.


W


III.

Właśnie, kiedy się to działo, wyszedł był sobie Półpanek na małą jesienną przechadzkę.
Zdrowie jego znów było w kwitnącym stanie. Na wydętem gardle zaledwie pozostała blizna po owym szwie, którym mu babuleńka pękniętą skórę zeszyła, ale biały krawat zakrywał wszystko prawie.
Miał dnia tego Półpanek na sobie tabaczkowy rajtrok, perłowe szarawary, piękną kamizelkę, na której się kołysał ciężki brelok od zegarka, z sygnetem, laskę pod pachą, stojący kołnierzyk i mankiety śnieżnej białości, lekkie ciżemki na nogach, na rękach zaś zielone rękawiczki.
Szedł nadęty i rad sam z siebie, a głowę do góry zadzierał, bo choć głos stracił, w dwoje tyle przybyło mu pychy.