Od dłuższego już czasu obserwować można wzrost zainteresowania – tak ze strony zawodowych badaczy sztuki, jak też szerszej publiczności – sztuką XIX wieku, która przez wiele dziesięcioleci pozostawała odtrącona i zdyskredytowana, gdyż nie mieściła się w panujących wówczas wzorcach artystycznej nowoczesności. I nie ma w tym nic dziwnego. Historia smaku artystycznego to właśnie dzieje takich degradacji i nobilitacji, zwrotów i przypomnień. Wiadomo, że zbiór dzieł określanych jako „najlepsze” się zmienia, że kanon arcydzieł nie jest nienaruszalny, a każde pokolenie co innego wydobywa, a co innego odrzuca z ogromnego zasobu sztuki minionej. Dziś „nowoczesność” jest już zamkniętą epoką, a nasz czas określa się jako „postmodernistyczny”. Dwudziestowieczne awangardy i ich kryteria nie są już dominującą normą, lecz przedmiotem historycznych analiz. Zmieniło się także ogólne nastawienie do XIX stulecia. Im więcej dzieli nas od niego dziesiątków lat, im bardziej zrywa się więź biologiczna, tym jaśniejsze się staje, jak głęboko korzenie świadomości współczesnej tkwią właśnie w XIX wieku. Przestały być przekonywające przeciwstawienia rzekomo staroświeckiej dziewiętnastowiecczyzny i dwudziestowiecznej „nowoczesności”, a wszystko co zdawało się nowe w naszej epoce odnajduje swój rodowód, swoje inspiracje, swoje ukryte źródła w „staroświeckim” wieku XIX. Straciły na ostrości podziały artystów na „postępowych” i „zachowawczych”, na „nowoczesnych” i „tradycjonalistów”, gdyż im lepiej poznane zostaje XIX stulecie, tym bardziej splątane i pokrzyżowane okazują się drogi rozwoju ówczesnej sztuki.
Rehabilitacja XIX wieku dokonywała się stopniowo. Działo się to i za sprawą badań naukowych, i za sprawą wystaw dzieł i artystów zapomnianych, dzięki włączeniu w obszar widzenia i zainteresowania rozległych, a zapoznanych dziedzin twórczości artystycznej. Najbardziej efektownym owocem tych przewartościowań jest otwarte w 1986 roku w Paryżu Musée d’Orsay – muzeum sztuki XIX wieku, ukazujące imponującą panoramę malarstwa i rzeźby, gdzie obok romantyków, realistów i impresjonistów znalazło się równorzędne miejsce dla akademików, pompierów, idealistów, orientalistów, całej plejady artystów i dzieł, którzy zdegradowani długo nie mieli wstępu do sal muzealnych.
Sprawa przewartościowania sztuki XIX wieku nie kończy się w naukowej historii sztuki i w muzeach. Dziewiętnastowieczne malarstwo, które niegdyś podobało się szerokiej publiczności, podoba się nadal. Różne są bowiem jego uroki i do różnych przemawiają gustów. Barwne historyczne spektakle i rzewne malowane opowiastki, erotyczne idylle i wiejskie sielanki, nastrojowe pejzaże i sentymentalne wizerunki kobiet i dzieci – każdy znajdzie coś miłego w tej sztuce. Jednych pociąga ona przewrotnym wdziękiem kiczu, innych rzetelnością malarskiego fachu, jeszcze innych tym, że przedstawia wszystko „jak żywe” i daje krzepiące poczucie rozumienia sztuki. I nie jest to żaden powód do drwin.