„[Horowitz] przysłał na wystawę obraz La coquette sans le savoir, co znaczy Bezwiedna kokietka. Czy jest to portret czy studium z fantazji, nie byliśmy wcale ciekawi domyślać się, ani zapytywać, «kokietka» bowiem jest śliczna, w batystowej koszulce, w której jej przecież wolno było ukazać się publicznie, gdyż ma najwięcej lat pięć i tak miękko namalowana, że patrząc na nią podziwialiśmy jedynie urok miłości, jakim pan Horowitz owiał swe płótno. Z rodzajowych obrazów, które widzieliśmy na wystawie, żaden jeszcze dotąd nie przemówił do nas tak szczerze, naiwnie i dowcipnie, jak owa przeglądająca się figlarnie w lusterku mała dziewczynka”.
A w Przeglądzie artystycznym „Tygodnika Ilustrowanego” czytamy: „Horowitza Kokietka mimo wiedzy należy do obrazów rodzajowych namalowanych żywcem z natury. Otóż uchwycenie tej natury na gorącym uczynku, siłą spostrzegawczego zmysłu, uplastycznienie jej dochodzące do złudzenia, siłą talentu, wielką znajomością rysunku i nieporównanym poczuciem karnacji – stanowią zalety dzieła Horowitza będącego dziś prawdziwą ozdobą wystawy”.
Horowitz zresztą, choć później zyskał sławę głównie jako portrecista, namalował kilka obrazków o tematyce dziecięcej, w tym budzącą wiele zachwytów Walkę bez niebezpieczeństwa, przedstawiającą małe rodzeństwo figlujące na dywanie. Podobnie Rekonwalescentkę Strzałeckiego krytyka uważała za jeden z najlepszych obrazów artysty, malarza o szerokich przecież zainteresowaniach i możliwościach (niespełnionych zresztą, jako iż twórczość jego przerwała choroba umysłowa).
Natomiast istotną tematyczną nowością malarstwa w ostatnich dziesiątkach lat XIX wieku było wyobrażenie świata bezpośrednio otaczającego artystę, obrazy o charakterze towarzyskim, pracownianym czy salonowym, związane z zawodowym, przyjacielskim czy rodzinnym kręgiem artysty. Ten świat to eleganckie pracownie odwiedzane przez piękne kobiety, niczym współczesne Muzy niosące natchnienie i wytchnienie twórcy, domowe koncerty w artystycznie zaaranżowanych wnętrzach, salony w rodzinnych dworach, towarzyskie spotkania i błahe rozrywki, których tłem jest rozsłoneczniony plener, w którym coraz częściej ustawiali swe sztalugi malarze.
Owe współczesne sceny z towarzyskiego lub domowego otoczenia artystów to wszakże tylko niewielka cząstka szerokiego kręgu wyobrażeń poświęconych twórcom. Dzieła mające za przedmiot sztukę i artystę są niezwykle typowe dla sztuki XIX wieku (nie tylko malarstwa zresztą, w powieści wyodrębnia się nawet osobny podgatunek, jakim jest „powieść o artyście”). Było to owocem romantyzmu, który niezwykle wysoko wyniósł w hierarchii wartości sztukę i jej twórców. Skromne polskie malarstwo romantyczne nie dało temu wyrazu. Egzaltowane wizje artysty i jego posłannictwa przyniósł dopiero neoromantyczny koniec wieku. Lecz nawet w tak tradycyjnym rodzaju wyobrażeń malarzy, jakimi są autoportrety, odbijają się przemiany społecznej pozycji artysty, kreowanego przezeń własnego wizerunku, jego mniemań o sobie samym i swojej sztuce. Adrian Głębocki ukazuje się nam w pozornie pogodnej rodzinnej scenie, wycinający dzieciom papierowego pasikonika, niepokojąc tylko smutnym, przenikliwym spojrzeniem. Autoportret bowiem mówi nam gorzką prawdę o losie artysty, który zarobkowo trudnić się musiał wyrobem kartonowych zabawek, podczas gdy na sztalugach – co widzimy na obrazie – czekały spełnienia dzieła w „wielkim stylu”. Natomiast pełen animuszu i artystowskiej pozy prezentuje się nam Marian Jaroczyński – aczkolwiek znany i zasłużony był głównie jako właściciel zakładu litograficznego i wieloletni nauczyciel rysunku w gimnazjum realnym w Poznaniu. Z kolei Tytus z Pilicy Pilecki, malarz, jak wielu przedstawicieli jego
Strona:PL Maria Poprzęcka - Polskie malarstwo salonowe.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.
15