Strona:PL Maria Poprzęcka - Polskie malarstwo salonowe.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

portrecistą europejskiego pokroju został Leopold Horowitz, artysta pochodzenia węgierskiego, który długie lata spędził w Warszawie. Jeszcze w 1894 roku w „Tygodniku Ilustrowanym” pisano, iż „portret, w opinii ogółu musiał być koniecznie przez jednego Horowitza tylko malowany”. Później artysta miał swe pracownie także w Wiedniu i Budapeszcie stając się wziętym portrecistą sfer towarzyskich i dworskich Austro-Węgier. Gdy był u szczytu powodzenia, pisano tak o jego portretach: „To nie są dramata, ani tragedie duszy ludzkiej, o treści i formie burzliwej, lecz są to cacka artystyczne, niekiedy pierwszorzędnej wartości, a zawsze szerszych rozmiarów, charakteryzujące w sposób nader ujmujący wytworność, elegancję i poważny nastrój psychiczny wyższych warstw społeczeństwa” (Henryk Struve, „Kłosy”, 1889). Charakterystykę tę odnieść można do znacznej części produkcji portretowej, w ostatnich dziesięcioleciach XIX wieku coraz bardziej obfitej i zróżnicowanej. Zacznijmy od przykładów najbardziej reprezentacyjnych. Są nimi w pierwszym rzędzie podobizny kontynuujące tradycję dworskiego portretu en pied, ukazujące modela w całej postaci, naturalnej wielkości. Tak prezentują się małżonkowie Amszyńscy malowani przez Władysława Bakałowicza: ona we wspaniałej białej toalecie z trenem i płaszczem obszytym gronostajami; on – w swej czerni tworzący jakby tylko pendant do portretu żony; oboje tchnący pewnością swej pozycji i znaczenia. Mniej ostentacyjny, choć równie imponujący postawą, jest portret księżnej Stefanowej Lubomirskiej namalowany przez Stanisława Lentza. Portret arystokratyczny – to też portret konny. Malarstwo polskie tamtego czasu chlubiło się wieloma mistrzami w przedstawianiu koni – jako tacy cenieni byli i Kossakowie, i Józef Chełmoński i Józef Brandt. Natomiast Tadeusz Ajdukiewicz, artysta o barwnym życiorysie i bujnym temperamencie, ulubiony malarz austriackiej rodziny monarszej, był nieprześcigniony w dziedzinie portretu konnego. Malował konno cesarza Franciszka Józefa, arcyksięcia Rudolfa, zbiorowymi portretami konnymi są malowane przez niego sceny dworskich rewii i parad wojskowych. Tu przykładem jego sztuki jest konny portret Andrzeja Potockiego.
Ostentacja właściwa wielu wizerunkom wyższych warstw społeczeństwa objawiać się mogła nawet w portretach dzieci. Oto Carlo i Jontek Jaroszyńscy malowani przez Kazimierza Mordasewicza. Ten zdolny portrecista, który pozostawił wiele wizerunków literatów i ludzi teatru, między innymi Sienkiewicza, Orzeszkowej, Żeromskiego, Ireny Solskiej, zalecających się pogłębioną charakterystyką psychologiczną, tu dał rzecz osobliwą. Wspaniała sierść niepokojących rozmiarów psa-bernardyna konkuruje z wilczą skórą rozciągniętą na podłodze, fryzowane loki portretowanych chłopców – z ich równie bujnymi żabotami, lśnienie parkietów – z lśnieniem jedwabnych obić. Manifestacja zbytku ociera się tu już o jego karykaturę.
W portretach małżonków Amszyńskich Bakałowicza, choć cechuje je podobna grandezza, uderza kontrast stroju pani – wszystkich owych starannie przez malarza oddanych fałd, drapowań, upięć, falban, bufek, kokard z białego, zdającego się szeleścić jedwabiu – i gładkiej czerni stroju pana. Kontrast dziewiętnastowiecznych ubiorów męskich i damskich jest przyczyną, dla której portrety kobiece są nieporównanie efektowniejsze, bogatsze w malarskie efekty, barwniejsze. Nie ulega wątpliwości, że one schlebiały próżności modela, one też więcej przyjemności dają oglądającym. Są zresztą bardzo różne, ich styl zmienia się w ciągu półwiecza – od godnych i dystyngowanych (jak portret kobiecy Horowitza, bliski portretom Józefa Simmlera) po eksponujące wszystkie powaby kobiecości (portrety Teodora Axentowicza). Są to zresztą tyleż wizerunki kobiet, co ich toalet. Rysy twarzy, ich wyraz, charakter – wszystko to zdaje się blednąć wobec dzieł

19