Strona:PL Maria Poprzęcka - Polskie malarstwo salonowe.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

w osobie Franciszka Żmurki. Tak jego sztuka, jak i to, co o niej wypisywano świadczy, że z zainteresowaniem dla kobiet nie było tak źle.
„Żaden ze współczesnych mu malarzy polskich nie może się z nim równać na punkcie uplastyczniania najróżniejszych odmian wyrazu twarzy kobiecych od zmysłowego upojenia i bakchicznego szału do mistycznej zadumy i bezbrzeżnej melancholii” – pisano w „Wędrowcu” (1902). Specjalnością Żmurki były kobiece „główki”, nawiasem mówiąc gatunek obrazków cieszących się wówczas szalonym powodzeniem. Malarza chwalono jednak, iż „nie zasklepił się on w rodzaju główek i studiów kobiecych, choć ten rodzaj tyle mu przyniósł rozgłosu, a zapewne i korzyści niemało, bo przez cały szereg lat każdy elegancki gabinet męski powinien był posiadać pełne szyku i smaku studium Żmurki” („Kraj”, 1903). „Wrodzony temperament skłonił go umiłować gorąco piękność kobiecego ciała (…), ale poeta żyjący w jego sercu szukać powoli zaczął zgody i równowagi zmysłów z myślą” (Z. Sarnecki, „Tygodnik Ilustrowany”, 1900). Żmurko, istotnie podejmował takie tematy historyczne – jak Śmierć Messaliny, alegoryczne – jak Przeszłość grzesznika, czy nawet religijne – przykładem jest jego znany ówcześnie obraz Gwiazda Betlejemska. Nawet masowo produkowanym „główkom” i biustom kobiecym zwykł nadawać tytuły takie jak: Pytanie, Pożądanie, Zamyślenie, co miało dodać „psychologii” tym nierzadko wyzywającym i lubieżnym wyobrażeniom i odsunąć od nich groźbę pomówienia o nieprzyzwoitość. Rzecz jednak bardzo dla ówczesnej obyczajowości znamienna, że krytyka (męska oczywiście, jakby dodała dzisiejsza feministka) nie widziała w obrazach Żmurki niczego niestosownego czy gorszącego. Przeciwnie, czytamy: „Był to jakby zabłąkany w XIX wiek cinquecentista, rozkochany w kwitnącym życiu, namiętny miłośnik pięknych kształtów, trubadur białych ramion, alabastrowych piersi, rozmarzających oczu, jędrnych, zdrowych ciał, kuszących rozkoszą niezapomnianych pieszczot (…)” (A. Schroeder, Śladem błękitnym, Lwów). I jeszcze fragment wspomnienia pośmiertnego, pióra recenzenta pisma „Świat” (1910): „piewca ciała kobiecego i jego uroków (…). Dwa typy krańcowe kobiety, którą tak dobrze czuł w jej natężonym, jak struny, blasku piękna cielesnego, stanowią bieguny osi twórczej Żmurki. Jeden – rozedrganej lutni ciała pod podmuchem rozkoszy i upojeń, w omdleniach miłosnych, w niemocy żywiołu upojonego – drugi uciszony, znużony jak słodka pieśń duszy kobiecej i jej poezja głęboka, płynąca nad ciałem w zadumaniach ciszy wiecznej”.
Mistrzem „główek” był też Teodor Axentowicz. Jednak jego Rudowłose czy Zaczytane – idealizowane, upoetycznione, pastelowe – bliższe są gustom młodopolskiego salonu niż męskiego gabinetu czy buduaru damy z półświatka.
Kobiety mogły też przyoblekać się w historyczne kostiumy, stając się kasztelankami, renesansowymi damami, słowem postaciami „jakby zeszłymi ze starych obrazów”. I ten rodzaj miał w malarstwie polskim znakomitego reprezentanta, a był nim Władysław Czachórski. Ten „dostojny przedstawiciel zrównoważonego a eleganckiego stylu” zamieszkiwał stale w Monachium, pozostając w bliskim kontakcie z dworem Wittelsbachów i w przyjaźni z księciem regentem Luitpoldem, honorowany tytułami i orderami. Obok Józefa Brandta i Alfreda Wierusza-Kowalskiego był niewątpliwie najwyżej cenionym i najbardziej poszukiwanym malarzem polskim w środowisku monachijskim. Henryk Piątkowski, także malarz z tym środowiskiem związany, późniejszy monografista Czachórskiego, tak pisał w swym Albumie sztuki polskiej: „Rodzaj, który w malarstwie polskim spółczesnem najznakomitszego ma przedstawiciela w Czachórskim, pociągał od dawna wielu z naszych artystów. Bogato urządzone wnętrze, przyćmione cieniem zawieszonych u okien ciężkich draperii buduary, stylowe meble i w atłas odziane kobiety, rywalizujące

23