Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Atma.djvu/181

Ta strona została przepisana.




IX.

Zima przyszła dla Jaworskiego w Kowlu.
Z pierwszym śniegiem i mrozem przerwały się roboty — i Własow ze swą kompanią — odjechali na wschód — do domu. Pożegnali kolegę jak umieli najlepiej — propozycyą wypitki — obietnicą — że z wiosną, gdzieby nie byli na robocie, dadzą mu znać, przyjmą do spółki.
Odprowadził ich na dworzec — i wracał sam w śnieżną szarugę do miasta.
Mieszkał u rymarza żyda w małej izdebce, przedzielonej niby ścianką z desek — od warsztatu i kuchni gospodarzy. Lokal ten kosztował go trzy ruble miesięcznie, i póki dnie były dłuższe i powietrze cieplejsze — wracał zmęczony i zasypiał przy otwarłem oknie.
Ale teraz roboty nie było — wieczór się zaczynał wcześnie — na dworze była zima.
Miasto nędzne, marne, senne, miało w sobie