— Brat pana w jakiej służył cukrowni?
— W Zbylczycach. Administrował ją pan Jaworski — zginął kilka lat temu na kolei, pociąg się rozbił. Podobno zapłaciła kolej wdowie grubo za to nieszczęście. Popłakała, żałobę odnosiła — a już półtora roku, jak wyszła za starego Janiszewskiego.
— Zna pan tę rodzinę?
— Nie. Józef znał.
Gdy Wojdak odszedł — po długiej chwili staruszka rzekła:
— A tyś — tych państwa znał?
— Znałem — odparł krótko, a ona nie śmiała pytać więcej.
Ale w kilka dni potem zebrała się znów na odwagę, i spytała go:
— Adasiu, kto jest pan Jakubowicz?
— Szwajcar mego gospodarza, pana Baczyńskiego.
— To zły człowiek.
— Skąd matka tak myśli?
— Szymborska mówi, że on chce ciebie pozbawić posady.
— On adwokat, młynarzem nie będzie.
— Ale oni oboje z siostrą radziby skrzywdzić dzieci-sieroty.
— Może to tylko podejrzenie, plotka. A zresztą Baczyński dzieci kocha.
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Atma.djvu/249
Ta strona została przepisana.