Napisał do Władka zaraz, żeby zasięgnął o doktorze ścisłych wiadomości, ale państwo młodzi wyjechali tymczasem z Paryża — jeździli z miejsca na miejsce — z hotelu do hotelu, z miasta do miasta, jak takie przeciętne młode małżeństwo — i list ich nie zgonił po świecie.
Gdy wrócili przed Nowym Rokiem do Żernik, pan Feliks zirytował się strasznie i napisał do znajomego w Paryżu, aby się o miejsce pobytu doktora dowiedział.
Był niespokojny i trapiły go złe przeczucia. W połowie stycznia — 17 — była to pamiętna data — przyszła odpowiedź, list z marką francuską, którą pan Feliks drżącemi rękami otworzył.
Było to wieczorem, po kolacyi. W salonie zebrani byli wszyscy z wyjątkiem Tomka. Pan Feliks, czytając, zbladł, poczerwieniał — potem głęboko odsapnął.
— Tomasz umarł! — rzekł do żony zmienionym głosem.
— Co ty mówisz! Kiedy? Gdzie?
— Werner pisze, że już od paru tygodni.
— Z czego umarł?
— Co to może kogo obchodzić. Ale że on nam tego nie doniósł! Pisze, że wyczytał w gazetach — myślał, że wiemy. Jezus Marya — dwa tygodnie. Toć tam może wszystko rozkradli.
— A gdzie umarł?
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/064
Ta strona została skorygowana.