Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/316

Ta strona została przepisana.

ca, więc ofiaruję gratis. Zaręczam również, że wiadomość zatrzymam tylko dla siebie.
Wyszedł, ale kipiący wściekłością.
— No — spróbowałem jednej nienawiści — zawszeć lepiej — że nie ona! A przecie — pobiłem bardzo sprytną grę. — Beispiel Freda.



∗                         ∗

Na grobie doktora Tomasza Gozdawy głaz leżał nieociosany — i bezkształtny — jakie się spotyka po naszych miedzach — i rosła brzoza — z takich — co rosną przy naszych drogach polnych — i drewniany krzyż miał w głowach swej trumny.
Tylko słońce nad nim stało pałające, południowe — i zielone jaszczurki wygrzewały się na głazie i nie świergotały w błękicie skowronki.
Nieruchoma, jak posąg, siedziała na kamiennej ławce przy grobie panna von Treizner. Pęk mimozy złożyła na głazie, i już godzinę trwała w zamyśleniu i jakby oczekiwaniu — na coś czy na kogoś.
Jej martwa twarz nabrała jeszcze bardziej twardych linii — ale oczy były jakby trwożne, gorejące niepokojem, grozą.
Cmentarz był pusty — i cichy — więc z daleka dosłyszała szelest kroków — i przeszło ją drżenie.