Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/011

Ta strona została skorygowana.




Równina śniegiem jednolicie spojona, niby karta biała. Z czterech stron ciemną ramą bory ją objęły. Zza borów wschodziło słońce, za bory zapadało, a na karcie tej białej z bardzo wysoka — z nieba — widać było wypisaną nazwę i historyą równiny.
Charaktery pisma różne były. W środku, niby runami odwiecznemi z kroniki przedhistorycznéj, kreśliły się dwa wiersze — długie, gęsto zbite, ze starości koszlawe — dwa szeregi chat dymnych i nizkich, rozdzielonych ulicą.
Nie było jeszcze historyi i prawa, wiary i nauki, a one dwa wiersze już stały wypisane, i coraz trudniej ludziom nowym — treść ich wyczytać.
A potem przyszła władza i rzuciła opodal swą pieczęć: dwór z cegły i kamienia, a na pieczęci tej — z bardzo wysoka, z nieba — czytać było można łacińskim duchem i głoskami:

„Domini sum!“