A potem przyszła religia, i na równinie wśród borów postawiła swój dom, naznaczyła go krzyżem, a z bardzo wysoka — z nieba — dom ten i krzyż miał kształty zgłoski starosławiańskiej Ѣ.
A potem przyszło prawo, i młodą, świeżą pieczęć położyło na równinie — dla każdego czytelną i zrozumiałą.
Dom sądu i prawa, nowy, był biały, dla każdego otwarty, miał opodal jako zakończenie szkołę — jako wstęp domowstwo wielkie i obdarte, z podjazdem na słupach.
Z bardzo wysoka — z nieba — te trzy plamy — niby zgłosek trzy — kreśliły wyraz wielki, ale tajemniczy. A historya tymczasem pisała i pisała, zbierała dokumenta dziejów równiny, i księga jej czerniała wśród bieli i płaszczyzny pól — ostatni już z owych znaków: sosnami i jadłowcem okryte wzgórze piaszczyste, gdzie pokolenia po pokoleniach się kładły, synowie na łonach ojców, dzieci u boku matek, i dokumenta swych dziejów i życia, jako niepiśmienni znaczyli krzyżykiem, który opadał i nikł — jak pamięć po nich!...
Tak tedy te dwa wiersze runów, i te sześć plam, które z bardzo wysoka — z nieba — miały wyraźne kształty, zapełniły równinę. Bory oddzielały ją od reszty świata, a nad nią wisiało
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/012
Ta strona została przepisana.