Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/045

Ta strona została przepisana.

chwili baba zgasiła kopcącą lampę blaszaną, która stała na rogu komina, i, mrucząc pacierze, ułożyła się do snu, na piecu.
Kalenik się zwalił na ławę nagą, naciągając na głowę świtę, — i chatę zaległa cisza, przerywana chrapaniem, stękiem, mruczeniem i kaszlem chorowitej dziewczynki.
Ktoby się wsłuchał, ten-by oprócz tego przejął szmery robactwa, wychodzącego legionami na żer!..

· · · · · · · · · · · · · · · ·
Luty.

Korniło Huc służył we dworze lat dwadzieścia pięć. Pochował starego pana, doczekał się młodego, pohodował własne dzieci, przeszedł różne przewroty.
Wieś go nie lubiła, a on z nią mało miał styczności.
Wójtem był za czasów pańszczyznianych, i tęgo skóry garbował. Po uwłaszczeniu włościan dnia jednego nie zmitrężył. Nowa era wolności nie była mu niczém osobliwem; on się z dworem zżył, i on jeden podczas chwilowego buntu, gdy wieś cała, dla okazania swej swobody nie chciała pracować, nawet za pieniądze, u pana, on jeden, o świcie tego wielkie-