W ten sposób i Prytulanka poznała ścieżkę Huców.
Została w chacie, i po kilku latach zatarła się w niej pamięć niedoli i biedy; rodzinę Huców uważała za swoją, dobro ich za własność. Oni ją nazywali ciotką; dziewczyny nikt słowem nie skrzywdził.
Zimą cztery kobiety przędły i tkały, prały i szyły; latem stawały wszystkie na dworskim łanie.
Ołenia mała wyrosła nieco, ale pozostała blada i mizerna. Ona co południe nosiła do dworu dwojaki ze strawą dla mężczyzn, i ścieżynę Huców znała doskonale.
Karmił tedy chleb dworski ośmioro ludzi, i oni jedni z całej wsi go błogosławili.
Kłótni i swarów nie było w chacie, bo nie było czem się dzielić. Wieczorem rozmawiali o jutrzejszej robocie, niefrasobliwi ani o siano, ani o przednówek, ani o wiosenne podatki.
Izba była bielona, z kominem, zawieszona obrazkami. Stary nie cierpiał brudów i nieporządku, gderał synowe o byle co. Młodzi, napatrzywszy się na pokoje we dworze, musztrowali też kobiety.
One same wiedziały, że gdy pani kiedy wstąpi, to je wstydzić będzie: wypędzały też
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/049
Ta strona została przepisana.