Sacharko tedy zrzucił swe zagraniczne szaty. Dano mu nową koszulę, odświętną Kalenika siermięgę, i poszedł do dziewki.
Przyjęto go wódką i kiełbasą. Tatiana nie dała się z pod pieca wyciągnąć. Narzeczony przepił do niej. Odwracając się i krzywiąc, wypiła kieliszek; dał drugi, odmówiła.
— Pij-że, durna! — zachęcał.
— Upiję się, nie chcę!
— Nie kłam. Takaś mocna i czerwona! Wiadro-by tobie dać wódki. Na, pij!
Wypiła nareszcie. On tam przy niej u pieca pozostał, i zabawiali się, popiołem siebie osypując ze swawoli i szamocząc się.
Zabawił długo w noc, i pijany wrócił. Od tego dnia żadnej roboty nie tknął, chyba przez zabawę.
Na zapowiedzi dwa złote dał, a ona ze swej strony białą namitkę księdzu zaniosła.
Potem poszli we dwoje na pacierze, i wracali społem przez zboża w kłosie, czasem zupełnie źdźbłami zakryci.
W chatach tymczasem roboty było huk.
U Hubeniów wypędzono Kalenika do odryny, by nie zawadzał w ciasnej izbie, którą bielono i myto, i doprowadzono, ile się dało, do zupełnego porządku.
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/153
Ta strona została przepisana.