Beczka z wódką stała w komorze, wisiały pęki kiełbas, leżały stosy mięsiwa, sery i mąka na korowaj.
Zapowiedzi wyszły, przystąpiono do uroczystości.
W Niedzielę Sacharko i Tatiana poszli do spowiedzi. Ślub był naznaczony na wieczór.
Po południu już chata Hubeni pełna była rodziny i krewnych.
Na podwórzu zaprzęgano konie. Pan młody się stroił.
Włożono mu świeżo uszytą bieliznę, świeżo uszytą siermięgę, do czapki przypięto mu pęk złotego szychu, opasano go jak krew czerwonym pasem.
I tak stanął wraz z drużbą przed starszyną w izbie, i Klim Czech, drużba, rozpoczął swoje obowiązki.
Ani pan młody, ani panna młoda nie odzywają się przez ciąg wesela, ani śpiewają.
Za niego czyni to drużba, brat i swacha, za nią drużka.
Pokłonił się tedy Klim nizko przed starszymi raz, drugi i trzeci; za nim, jak automat, pokłonił się Sacharko, i drużba wygłosił uroczyście:
Za Bożym rozkazem,