Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/160

Ta strona została przepisana.
Pożywaj, Tatiano, pożywaj

Ojcowską wieczerzę:
Świekra ci nie da wieczerzać.
Za stołem siądą do strawy,
Ciebie po wodę wyprawią,
A wiadro ciężkie, a studnia głęboka,

A nocka czarna, oj czarna!

Tatiana zapłakała, więc, na pociechę jej może, drużka dodała:

Młody Sacharko ciebie pożałuje,

Ty jedno wiadro, a on za drugie,

Razem wrócicie od strugi!

Młodzi jedli w milczeniu. Wódka szła da głowy, i wszyscy już śpiewali i krzyczeli.
Oni mało pili i, obok siebie siedząc, wyglądali jak dwa bałwany nieruchome.
Po wieczerzy Tatiana ręczniki białe, długie przewiesiła na krzyż przez ramię Klimowi i Kirykowi.
Śpiew wyległ na ulicę:

Białaś, brzozo, biała

Całyś las usłała.
Na brzozę kartkami,

W drużbę ręcznikami!

Znowu wszyscy na wóz siedli, i ruszyli, ale tuż za wsią wóz stanął.