Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/175

Ta strona została przepisana.
Prosi Tatiana swego ojca,

Swego rodzica, o wspomożenie,
O wspomożenie — o darowanie:
Wspomóż mnie, ojcze!
U Boga, doniu, u Boga
Twoje dary — wspomogą.
Wspomoże cię szczęściem i zdrowiem,

I bytem dobrym — i wiekiem długim.

Ze wszech stron, wywoływani przez marszałka, podchodzili z darami krewni i znajomi.
Kobiety dawały namitki, a mężczyźni — pieniądze lub stare blaszane guziki.
Ojciec chrzestny ofiarował owcę, bogata ciotka — gęś. Państwo młodzi wciąż się kłaniali; aż dopóki marszałek ostatniego gościa nie wywołał.
Swacha wyprowadziła ich wreszcie do komory. Wtedy odetchnęli nieco po nużących ceremoniach. Wrzawa i tańce nie ustawały, ale im obyczaj nie pozwalał tańczyć.
Przypatrywali się tylko zdaleka uciesze. Sacharko trochę sobie podpił, Tatiana zbierała swe pierzyny i skrzynie z odzieżą.
Szczerbowa pomagała jej, i łaskę i dostatki przypominała zięciowi.
— Dajemy ci dziewkę jak łanię, nie żałujemy pościeli i odzieży. Tylko patrz, co tu