I rodzina jej przyjechała z darami, ze śpiewem, z powitaniem.
Znowu posadzono ich za stołem, i darzono dobytkiem i pieniędzmi.
Teraz Hrywda rzucała nowożeńcowi na korowaj zapomogę groszową, za całe morze wódki wypitej — i za uciechę.
Potem młodzież dokazywać zaczęła. Drużba oprowadził pannę młodą wokoło zasłanego stołu po trzykroć, oprowadził ją Kiryk, za ręcznik wiodąc, aż mu się wyrwała i uciekła.
Tedy wniesiono bronę, rozciągnięto na niej Kiryka, i bito powrósłami ze słomy, karząc za niedopilnowanie mołodycy.
Zabawa to niby była, ale chłopiec nogami kopał i klął, a sędziowie często zamiast słomy używali pięści.
Ze śmiechów i grubych żartów przechodzono do wrzasków i połajanek, aż póki się Kiryk nie wyrwał, spocony, czerwony, w roztarganej odzieży.
Skoczył do chaty, i wnet wyprowadził do Sacharka straszydło w namitce i spódnicy, ale brodate i brudne, dziada pijanego.
— Na tobie twoję żonkę! — wołał.
Pan młody odskoczył wśród huraganu śmiechu, a mniemaną babę bić poczęto i targać na wsze strony.
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/184
Ta strona została przepisana.