Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/277

Ta strona została przepisana.
Wrzesień.

Czternastego Września oczekiwano w Hrywdzie od roku do roku. Termin to był uroczysty: „Czesnejko“ — jarmak jedyny w miasteczku. Już na tydzień przedtem ciągnęły przez wieś wozy ładowne z dalekich stron z towarami. Więc jechali kołodzieje i bednarze, kupcy z kożuchami i obrazami, wieźli ludziska wszystko, czego wieś potrzebuje na zimę.
W przeddzień już i żywy towar pędzono: konie, krowy, woły, a chłopi hrywdańscy prorokowali świetny jarmark.
Oni nie produkowali nic, oprócz rolnych płodów, ale przecie każdy coś kupić potrzebował. Na kupno to przez cały rok zbierały kobiety — to len, to wełnę, cebulę, grzyby, jaja i kokosze; gospodarze potrzebowali bron i sań, kożuchów i czapek: więc długie narady bywały po chatach — o bydlęciu na sprzedaż, o zboża miarce, która może zbędzie. Przednówek był jeszcze daleki, a tymczasem nagliły różne potrzeby.
W przeddzień jarmarku zdarzały się téż bójki, protesty hałaśliwe i płacze kobiece po krowie lub owieczce.
Bitwa w tym roku zaszła najkrwawsza u Hubeniów. Bito Kalenika.