Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/306

Ta strona została przepisana.

Nie udał się projekt Kiryka; nie dotrzymała mu drużyna, gdy chciał odbijać bydło.
Zbito go okropnie, i popędzono bydło do dworu.
Nazajutrz rozpoczęła się procesya delinkwentów do pana. Myślano, jak zwykle, słomą się wykręcić.
— Z przypadku weszło! Dzieciuchy się pospały! Wilk rozegnał. Nasze woły nie jedzą koniczyny! Z rodu nie jedli! Ten jeden raz darujcie!
Ale pan się zawziął. Raz pierwszy kazał płacić wedle taxy: po rublu od sztuki; był głuchy na wszelkie prośby.
Wreszcie zapłacono, ale wszyscy gromadą zwalili się do Hubeniów, grożąc, klnąc.
— Wasz chłopiec tych głupców namówił: niech za nich płaci, a nie, to „prygowor“ zrobimy! Niech w turmie siedzi!
Gdy Sacharko począł im hardo się stawiać, od słów przyszło do czynu. Gromada wyła, a potem wzięto się do pięści.
Zbiegło się więcej ludu. Poczęto wypominać kradzieże; grożono, że wydadzą ów niedoszły mord Karpiny Huca; gwałt powstał tak okropny, że wreszcie Hubenie złożyli broń: zapłacili część, na resztę dali zastaw — i ludzie się rozeszli.