Sędziowie poczęli między sobą szeptać.
— Mirem kończcie! — zaproponował Łazaruk: — Pięciu was jest w chacie — na pięć części się podzielcie! Weźmiesz piątą część, Kalenik?
— Jaką piątą? Ja im nie brat rodny — ja z Sydorem równy gospodarz! Połowa moja. Mutnia ta cała bajka — i grzech ich przysięga! Dwadzieścia lat ja był, to i zostanę!
— Nu, to nie chcesz?
— Ni!
Znowu się sędziowie naradzali, a potem pisarz zaczął pisać.
Zrobiła się cisza. Wyciągali wszyscy szyje, a Kalenik rękawem pot z twarzy otarł. Huc tylko był spokojny, bo niczego dobrego od tego sądu się nie spodziewał.
Nosowy głos pisarza przerwał milczenie.
Małoco Kalenik słów rozumiał — huczały mu tylko. Dopiero koniec wstrząsnął nim: „Pretensye Kalenika Hubeni sąd odrzuca, i opłacić powinien 37 i pół kopiejek na kapitał mirski“...
Starszyna u spodu dokumentu pieczątkę kropnął — w izbie wrzawa powstała. Hubenie rzucili się do drzwi.
— Zginął ja! — wyjąkał Kalenik.
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/352
Ta strona została przepisana.